Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Największe zbrodnie minionych 30 lat w okolicach Leszna. Do morderstw dochodziło m.in. w Zaborowie, Rawiczu i Machcinie

Michał Wiśniewski
Michał Wiśniewski
Zbrodnie, które wstrząsały Lesznem i okolicą. Ich przebieg był tak drastyczny, że mówiła o nich cała Polska odmieniając przez różne przypadku nazwy takich miast jak Leszno, Rawicz, Wschowa, Kościan, czy Gostyń. O wielu z dramatów wciąż pamiętamy, a o części tych makabrycznych zdarzeń pamięć zatarł czas.

To był rok 1990. 3 lipca mężczyzna wybierający się na grzyby w okolicach Święciechowy na skraju lasu trafia na zwłoki kobiety. Patolog, który przeprowadził sekcję zwłok kobiety określi później jako przyczynę zgonu uraz krtani. Stwierdzono też, że śmierć nie nastąpiła tam, gdzie odnaleziono ciało, ale zwłoki ktoś przeciągnął w to miejsce.

Najstraszniejsze zbrodnie w Lesznie i okolicach

18 letnia Sylwia R. mieszkała we Wschowie przy Wolsztyńskiej. 2 lipca 1990 roku wychodząc powiedziała bliskim, iż wybiera się na dyskotekę. Dziewczyna lubiła imprezować, miała wielu znajomych. Tylko w dniu zaginięcia miała poznać dwóch kierowców, którzy ,,okazjami'' przewozili ją z letniska do Wschowy i do Boszkowa. Po 21.00 znów wyszła z domu i to był ostatni, gdy widziano ją żywą w okolicy budynku Centrali Nasiennej. O tym, co działo się z 18-latką do momentu znalezienia jej zwłok kolejnego dnia, nie wiadomo nic. Sekcja wykazała, że odbyła przed śmiercią stosunek seksualny.

Michał Wiśniewski

Dokumenty Sylwii odnaleziono przypadkiem w kwietniu 1991 roku koło Dryżny w gminie Szlichtingowa. Portfel z kompletem dokumentów i kosmetyczka leżały obok leśnej drogi Góra Szlichtingowa – Głogów. Ta zbrodnia nie została wyjaśniona do dziś.

Porąbał siekierą rodzinę w Zaborowie

W 1992 roku Lesznem wstrząsnęła tragedia, która wydarzyła się w jednym z domów przy ulicy Czarnoleskiej. Kazimierz P. był ojcem dwóch synów i mężem. W rodzinie nie dochodziło do konfliktów. Także feralnego dnia, a w zasadzie ranka nic nie zapowiadało tragedii. Jeden z synów mężczyzny obudził się prosząc tatę o szklankę mleka.

Było chwilę po 6.00 rano. Dziecko wróciło spać. Ojciec zeznał później, że przyglądał się śpiącej rodzinie. Nie wyjaśnił nigdy, dlaczego wyszedł na podwórko i wrócił do domu z siekierą. Nie wiadomo też, kto zginął pierwszy.

Zmasakrowane ciała żony i dwóch synów w łóżkach znaleźli później śledczy. Nie przypadkiem. O makabrycznej zbrodni zawiadomił sam Kazimierz P. Nie od razu, bo krótko po potrójnym zabójstwie wybrał się do miejscowego baru na piwo. Wypił i kilka i dopiero wtedy poszedł na policję. Gdy powiedział, co zrobił, mundurowi początkowo nie wierzyli.

- To, co zobaczyliśmy w w pokoju zmroziło nam krew w żyłach. Wszędzie krew – wspominał później jeden z doświadczonych śledczych z Leszna.

Zabójca narzędzie zbrodni schował na strychu. Badający go biegli psychiatrzy byli zdania, że mężczyzna nie mógł być w pełni władz umysłowych w momencie popełniania koszmarnej zbrodni bez żadnego motywu. Doszukali się wyjaśnienia określanego jako pomroczność senna. Zabójca miał uznać, że horror, jaki urządził, dział się w jego śnie. Ta opinia zaważyła na wyroku. Za potrójne zabójstwo dostał 15 lat. Wyszedł zza krat po odbyciu pełnego wyroku w międzyczasie pisząc listy do teściowej. Nigdy nie wyjaśnił swojego postępowania. Po opuszczeniu zakładu karnego pojechał na cmentarz odwiedzając groby swoich bliskich – ofiar. Później wrócił do Rawicza. Tam wynajął pokój w hotelu. Ciało Kazimierza P. znalazła obsługa. Mężczyzna powiesił się na klamce drzwi. Pętlą był pasek spodni.

Zabił nożem ekspedientkę, ale mordował już wcześniej

Ta zbrodnia, która miała miejsce w 2002 roku wstrząsnęła Rawiczem, ale wkrótce okazało się, że także całą Polską. Daniel Sz. Miał wtedy 21 lat. Mieszkał w Grodzisku Wielkopolskim. Chłopak uwielbiał jazdę rowerem. Miał jednak także inną słabość – amfetaminę. Po dobrej działce potrafił na dwóch kółkach przejechać dziesiątki kilometrów niemal bez wysiłku. Tak było

23 lipca 2002. Tego dnia wziął pół grama białego proszku. Wyjechał z Grodziska i dotarł aż pod Rawicz. Minął rowerem pierwsze skrzyżowanie i postanowił wejść do sklepu. W Sierakowie wybrał sklep ,,Dosia’’. Za ladą niewielkiego punktu handlowego stała tego dnia 20-letnia Marzena W. Kiedy dziewczyna wydawała mu resztę, zobaczył pieniądze w kasie fiskalnej. Ogłuszył kobietę ciosem w głowę i wziął pieniądze z kasy. Być może tak zakończyłby się napad. Coś jednak sprawiło, że 20-latka ocnknęła się i zaczęła krzyczeć. Daniel Sz. podszedł do niej, podniósł z lady duży nóż do krojenia ciasta i uderzył. Kilka razy. Podciął też kobiecie gardło. Nie miała szans. Wyszedł ze sklepu i zniknął. Odjechał rowerem.

Policyjne zabezpieczanie wizji lokalnej w sklepie Dosia w Rawiczu

Sklep Dosia w Rawiczu. Dziś nie istnieje, ale to tutaj doszło do zbrodni

Policja długo próbowała wyjaśnić tę zbrodnię. W grudniu 2002 sprawę nawet umorzono. Wydawała się bez szans na wyjaśnienie. Przełom nadszedł jednak po czasie. Policja z Poznania we wrześniu tego samego roku zatrzymała mężczyznę, który w podpoznańskim Zakrzewie zaatakował 22-latkę idącą przez las z wózkiem, w którym wiozła rocznego synka. Napastnik podszedł do niej od tyłu i zaczął dusić plastikową linką. Potem uderzył pięścią w nasadę nosa. Patrycja straciła przytomność. Jej synek był już na tyle duży, by się przestraszyć. Daniela zdenerwował płacz dziecka. Założył chłopczykowi bluzę na głowę i zaczął dusić. Gdy matka ocknęła się i zaczęła krzyczeć, z całej siły uderzył ją drągiem w głowę. Myślał, że ją zabił. Przeciągnął ciało głębiej w las i rozebrał. Po czym wrócił do wózka i udusił dziecko. Ciało chłopczyka ukrył w śmieciach. Dlaczego Daniel Szymanowski zabił tak małe dziecko? Później sam powiedział, że denerwuje się, jak mu ktoś przeszkadza.

W śledztwie przyznał się, że zabijania ,,nauczył się'' na własnej babci. Zanim zamordował ekspedientkę z Dosi i dziecko pod Poznaniem udusił i okradł własną babcię w Grodzisku Wielkopolskim. Zrobił to 2 miesiące przed zbrodnią Rawicką. Jadąc na ryby, odwiedził Teresę J. Babcia poczęstowała go herbatą. Dała mu 20 zł. Daniel Sz. nagle podszedł od tyłu do fotela, na którym siedziała, zdjął z oparcia szal, zawiązał babci na szyi i po prostu udusił. Patrzył, jak umiera, a potem z palców ściągnął cztery złote pierścionki. Zeznał potem, że zwłoki rozebrał, by zasugerować policji, że za atak odpowiada zboczniec. Skradzioną biżuterię sprzedał w lombardzie. Za uzyskane pieniędze kupił amfetaminę. Gdy rawicka policja przywiozła Dawida Sz. Na wizję lokalną do sklepu Dosia, mundurowi obawiali się linczu.

- Pamiętam jego wzrok. Stalowy, zimny, kompletnie bez uczuć – mówił nam jeden z policjantów biorących udział w czynnościach.

Sąd skazał go na dożywocie i odebrał mu prawa publiczne. Dlatego dziś możemy podać jego pełne nazwisko -Daniel Szymanowski.

Bestie za kratami

Okoliczności tej sprawy zaskoczyły nawet najbardziej doświadczonych śledczych z Leszna. Był gorący sierpień 2002 roku. 16 letni Piotr i jego o dwa lata młodsza dziewczyna Wioletta siedzieli na schodach kamienicy na Łaziebnej. Dziewczyna była w odwiedzinach u rodziny. Michał Ś. i jego młodszy brat Wojciech (pseudonim Oczko) oraz ich kolega Jerzy pracowali na budowie w Lesznie. Pochodzą z okolic Góry, choć bracia mieszkali w Lesznie niedaleko szkoły rolniczej i stadionu. Pili tego dnia piwo w ogródku na rynku. Gdy zapadał wieczór postanowili wybrać się na imprezę do jednego z klubów. Wyjeżdżając z rynku zauważyli nastolatków. Znali ich z widzenia. Zaproponowali podwózkę na imprezę. Po drodze kupili papierosy i ruszyli rzekomo w stronę Boszkowa.

Michał Ś. wciąż odsiaduje karę za podwójne morderstwo w Lesznie. Zabił 14 letnią Wiolettę i 22 -letnią Marzenę

Michał Ś. brutalniejszy z braci. To on zabił Marzenę, a później brał udział w morderstwie Wioletty

Na wysokości Gołanic wyrzucili jednak parę z samochodu. Nastolatkowie w ciemności ruszyli w stronę Święciechowy. Wtedy ford zawrócił. 16-latka wrzucono do bagażnika, a Wiolettę wciągnięto do kabiny. Kawałek dalej auto zjechało na leśny parking. Bardzo blisko Święciechowy. Tam rozegrał się dramat. 14-latka była gwałcona, a 16-latek był zmuszony się temu przyglądać. Był bity kolbą pistoletu. To ,,Oczko'' miał przy sobie broń.

Zmaltretowaną Wiolettę wrzucono do bagażnika, a oprawcy zaczęli jeszcze dotkliwiej bić Piotra.

Udawałem, że nie żyję. Przypalali mnie zapalniczką i fajkami i cięli nożem, ale nie ruszałem się – mówił później nastolatek.

Gdy auto odjechało, resztkami sił dotarł do budynków mieszkalnych w Święciechowie. Mieszkańcy zawiadomili policję.

Ciało Wioletty znaleziono w lesie, ale nie pod Święciechową. Sprawcy w bagażniku przewieżli je ponad 20 kilometrów dalej i wyrzucili przy drodze na Górę. To tak zwany Książęcy Las. Zwłoki były obdarte z odzieży.

- Wyglądały jakby ktoś po nich skakał. Miała gałęzie wbite w ciało – przyznał potem jeden ze śledczych.

Zeznania Piotra jasno wskazały na konkretnych sprawców. Znał ich i nie miał wątpliwości. Jerzy i Michał Ś. – starszy z braci zostają zatrzymani szybko. Wojciech – ten z bronią – stanowi kłopot. Wpada pod Górą we wsi Ryczeń, ale zatrzymanie nie jest łatwe.

,,było strzelane'' – mówi potem policjanci.

Wojciech Ś, zostaje wtedy ranny. Policjanci celowali w nogi.

,,Oczko'' z postrzałem w nogę trafia do szpitala w Lesznie. Jest pilnie strzeżony przez policjantów pod bronią. Na wózku został dowożony do prokuratury w Lesznie na przesłuchania. Kazał sobie zarzucić na głowę materiał, by nie być rozpoznanym. Doprowadzenie śledzi sporo dziennikarzy.

Wychodzi na jaw, że wcześniej w parku 1000-lecia w Lesznie ,,Oczko'' zgwałcił swoją znajomą. To jednak nie wszystko. Już w areszcie jego starszy brat miał ,,wygadać się'', że morderstwo Wioletty to nie jego ,,debiut''.
Nie kłamie. Po zbadaniu sprawy okazuje się, że trzy tygodnie zanim zabił w lecie Wiolettę, wziął na stopa inną kobietę - Marzenę. 22-latka z Wronowa wsiada do jego auta chcąc dojechać do Leszna. Przed wjazdem do Zaborowa Michał Ś. zjeżdża jednak do lasu. Dziś w tym miejscu jest węzeł S5 Leszno Południe. Michał Ś. zabija kobietę a ciało zostawia w lesie. Przykrywa gałęziami.

- Zabił ją ciosem pięści – mówi nam śledczy.

Zwłoki są w bardzo głęboko posuniętym rozkładzie, ale rodzina rozpoznaje 22-latkę. W celi Michał ma się chwalić jeszcze jedną zbrodnią o podobnym charakterze. Lasy wokół Zaborowa znów przeszukują policjanci i helikopter. Nie znaleziono jednak kolejnego ciała. Cała trójka za swoje czyny do dziś odsiaduje wyroki.

Strzelał w Machcinie, chował się u brata

Luty 2009 roku. - Machcin w powiecie kościańskim. Spokojna wieś nagle staje się areną policyjnych działań. W dworku, przy którym działają stajnie mieszka para: 28-letnia Karolina D. i 31-letni Arkadiusz K. Oboje giną z soboty na niedzielę 1 lutego. Rankiem na miejscu pracują już śledczy, zabezpieczają teren i ostrzegają sąsiadów.

2009 rok, podwójny mord w Machcinie - miejsce zbrodni
Michał Wiśniewski

Luty 2009 był wyjątkowo mroźny. To tutaj doszło do podwójnego mordu

- On z całą pewnością nadal ma broń. Nie udzielajcie mu schronienia i gdy tylko się pojawi, wzywajcie nas – mówią.

Policjanci wtedy już wiedzieli, że zabójcą jest 32-letni Jan Sz. z Biskupic w gminie Przemęt. Motyw to sprawy rodzinne. Oboje zabici żyli w konkubinacie. Karolina rozeszła się z mężem, który był bratem poszukiwanego. Jan Sz. był w trakcie sprawy rozwodowej z siostrą Karoliny - Honoratą, z którą ma 6 letnią córkę.

Zabójca dwa razy strzelił do kobiety. Była wtedy w domu. Arkadiusz ginie w stajni, przy koniach. Od jednego strzału. Informacje z wizerunkiem poszukiwanego Jana Sz. Pojawiają się w mediach ogólnopolskich. Szuka go cała wielkopolska policja. Kilkakrotnie całe grupy operacyjne ruszają w teren. Przeszukują ogródki działkowe w Śmiglu i Lesznie na Zatorzu. Ktoś puścił informację, że był tam widziany. Za każdym razem uzbrojonym po zęby policjantom towarzyszą też jeszcze lepiej doposażeni antyterroryści. Bez skutku, bo 32-latek zapadł się jak kamień w wodę. W międzyczasie okazuje się, że został wcześniej skazany na trzy lata więzienia za gwałt i zastraszanie żony. W chwili ogłoszenia wyroku mężczyzna przebywał w areszcie. Sąd podjął jednak decyzję o zwolnieniu go do czasu uprawomocnienia się wyroku. Po zażaleniu poszkodowanej sąd przywrócił areszt.

Luty 2009 Śmigiel.  Pogrzeb jednej z ofiar Jana Sz.
Michał Wiśniewski

Luty 2009 Śmigiel. Pogrzeb jednej z ofiar Jana Sz.

Pogrzebowi ofiar na cmentarzu towarzyszą specjalne względy bezpieczeństwa. Uzbrojona policja w mundurach, tajniacy wokół grobów i w kaplicy. Wciąż nie wiadomo, gdzie jest zabójca. Przełom przychodzi kilka dni później. Policję stawia na nogi informacja operacyjna, że Jana Sz. ukrywać może brat. Pod gospodarstwo w Nowym Szczepankowie zjeżdża policja. Jan Sz. Wciąż miał przy sobie broń. Wiedząc, że jest otoczony, strzela sobie w głowę. Nie zabija się jednak. Na miejsce wzywane jest pogotowie, a jakiś czas potem śmigłowiec LPR. W asyście policji odlatuje do jednego z poznańskich szpitali. Jan Sz. Jednak nie przeżył i zmarł w wyniku odniesionej rany.

Nowe Szczepankowo - poszukiwany za podwójne zabójstwo Jan Sz. z raną głowy jest transportowany do szpitala w Poznaniu
Michał Wiśniewski

Jan Sz. po postrzale w głowę pod eskortą jest transportowany śmigłowcem do szpitala w Poznaniu. Tam zmarł.

Zabił żonę i kochankę

Zbrodnie z Lechitowa koło Góry w 2010 roku były wstrząsające. Pisała o nich nie tylko lokalna prasa, ale informowała telewizja i inne media ogólnopolskie. Dawid Krawczyk – tu także możemy podawać pełne dane zabójcy za zgodą sądu – zabił krótko po sobie dwie kobiety: kochankę, a później żonę.

W listopadzie 2010 roku mężczyzna zabił 23-letnią Agnieszkę, swoją kochankę. Sekcja zwłok wykazała, że zadał jej sześć uderzeń w głowę. Bił kluczem do kół. Po morderstwie zwłoki przewiózł samochodem na żwirowisko koło Bełcza Małego. Znaleziono je dopiero po osuszeniu zbiornika. Po zabójstwie zadbał o pozory. Z komórki ofiary wysłał sms do jej rodziny podając się za Agnieszkę. Miała zawiadamiać, że jest w ciąży, odchodzi z chłopakiem i nie wróci już do wsi. Krawczyk liczył, że skutecznie zmylił trop. W śledztwie miał przyznać, że zabił kochankę, bo wpadł w szał, gdy wspominała o żonie. Niemal dokładnie miesiąc po zamordowaniu Agnieszki, Dawid Krawczyk postanowił pozbyć się też swojej żony. Kochanka zginęła 12 listopada, a żona 13 grudnia.

Dawid Krawczyk - zabójca żony i kochanki w Lechitowie

Zabójca żony i kochanki w Lechitowie podczas procesu

Bił młotkiem w głowę – w łazience. Zabitej zaciągnął na twarz koszulkę, zawinął ciało w koc. Zwłoki wepchnął pod podłogę w pokoju ich 3,5 letniego synka. Przykrył panelami. Już po śmierci 26-latki rodzina dostała sms z jej komórki. Informował, że odeszła z kochankiem. Bliscy zmarłej nie dowierzali tym rewelacjom, ale z Justyną K. nie było kontaktu.

Ponad dwa miesiące później w pokoju chłopca uwagę rodziny zwróciła mysz. Była mocno zainteresowana tym, co znajduje się pod szparą powstałą w panelach podłogowych. Gdy rodzina zdjęła deski i piankę znalazła koc z ciałem. Wtedy bliscy przypomnieli sobie, że dokładnie w tym miejscu kilka tygodni wcześniej zabójca postawił choinkę przy której dzielił się z rodziną ofiary opłatkiem. Sam Krawczyk wszedł do mieszkania, gdy rodzina znalazła zwłoki. Uciekł, ale wpadł po policyjnej obławie. Przyznał się do zabójstwa obu kobiet i wskazał miejsce ukrycia zwłok Agnieszki. Sąd wymierzył mu karę dożywocia.

Zabił i mieszkał ze zwłokami na Górnej

24 stycznia 2017 roku w Gostyniu doszło do makabrycznej zbrodni. W mieszkaniu przy Górnej policja odkryła zwłoki trzech osób: 23-letniej Katarzyny Ś., 10-miesięcznego Maksa K. i 27-letniego Łukasza K. Śledczym wyjaśnienie okoliczności zajęło trzy miesiące. Okoliczności nie były jasne, ale po analizach wyłonił się obraz dramatu. 27 - latek pozabijał bliskich. Oboje udusił, ale nie udało się wyjaśnić, kto zginął pierwszy. Jedno jest pewne – od śmierci minęło kilka dni, w czasie których zabójca mieszkał z ofiarami.

Ciało kobiety było nagie, ale śledczy nie znaleźli na nim śladów walki. Para często się kłóciła. Łukasz K oskarżał partnerkę o zdrady. Zabójstwo planował chyba od dawna, bo ,,porządkował sprawy''. Sprzedał auto, sprawdzał w internecie jak popełnić samobójstwo. Kupił też sprzęty, które później wykorzystał między innymi do samobójstwa. W łazience zamontował uchwyty na rury, na których znaleziono jego powieszone ciało. Zanim jednak sam targnął się na życie za pomocą pianki montażowej wypełnił lodówkę i pralkę. Śledczy sądzą, że chciał celowo uszkodzić sprzęty, by po zbrodni nikt nich nie używał. Już po zabójstwie dziecka i partnerki był w aptece, gdzie kupił leki przeciwbólowe. Zatrudniona tam znajoma Łukasza K. zapamiętała, że zachowywał się dziwnie. To samo mówili sąsiedzi, których zdaniem w dniach po zbrodni przemykał do mieszkania przez uchylone drzwi, które sam też uszczelnił. Zapewne bojąc się ujawnienia zapachu rozkładających się zwłok. Sekcja zwłok wykazała, że Łukasz K. w momencie śmierci był pijany i pod wpływem zakupionych leków. Zostawił list pożegnalny, w którym przeprasza za swój czyn.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Największe zbrodnie minionych 30 lat w okolicach Leszna. Do morderstw dochodziło m.in. w Zaborowie, Rawiczu i Machcinie - Leszno Nasze Miasto

Wróć na gora.naszemiasto.pl Nasze Miasto