Obecnie we Wrocławiu lampy gazowe, których jest 98 są na Ostrowie Tumskim. To idealnie wpisuje się w klimat tego miejsca. Odpalane są codziennie o zmierzchu przez latarnika w cylindrze i pelerynie. Najwięcej latarni, bo aż 240 jest w Warszawie, ale to właśnie we Wrocławiu są one w jednym miejscu i odpalane ręcznie. To najbardziej czyni je wyjątkowymi i słynnymi na całym świecie, a wrocławski latarnik jest już niemal symbolem miasta.
Piątek, świątek czy niedziela, a gazowe latarnie we Wrocławiu muszą być odpalone
Pan Robert Molendo swoją pracę zaczyna codziennie o zmierzchu. W zależności od pory roku ta godzina jest różna. We wrześniu pojawia się już o 18:00, a w czerwcu dopiero po 21:00. Z tym, że lampy trzeba również wyłączyć o odpowiedniej porze. Gdy nad Ostrowem Tumskim zapadną już chłodniejsze dni latarnik pojawia się przed godziną 7:00 rano, a latem o godzinie 3:00 nad ranem.
- ja tę pracę, naprawdę lubię, ale nie należy ona do najłatwiejszych. Lampy muszą być odpalane codziennie. A każdy mój dzień zaczyna się od wschodu słońca. Zimą o 6:00 przyjeżdżam zgasić zapalone, a o 16:00 odpalić ponownie. Latem jest gorzej. Wstaje o godzinie 2:30, przyjeżdżam, gaszę, a potem dopiero około 21:00 zapalam ponownie. Wtedy jest mało czasu na sen, a w ciągu dnia jeszcze jadę do firmy, bo funkcja latarnika to nie jest moje jedyne zadanie. - mówi Robert Molendo , wrocławski latarnik z Ostrowa Tumskiego.
Pan Robert funkcje latarnika piastuje z przerwami już 15 lat. Swoją karierę zaczynał, gdy Rafał Dudkiewicz był prezydentem Wrocławia. Oprócz odpalania lamp zajmuje się także ich konserwacją. Do pomocy ma jeszcze 2 osoby, które zajmują się odpalaniem lamp w weekendy i święta.
Wrocławski Latarnik to nie lada gratka dla turystów i mieszkańców
- Może nie czuje się symbolem Wrocławia, a maskotką lub atrakcją turystyczną. Dużo ludzi przyjeżdża, czeka, żeby zobaczyć tego latarnika. To dla ludzi jest fascynujące, bo przychodzą zagadują, czy chcą sobie zrobić zdjęcie i to jest fajne. Dzięki temu poznaje się dużo ludzi. Miałem kiedyś okazję spotkać noblistów, którzy przyjechali do Wrocławia i zwiedzali Ostrów Tumski, czy sytuacja z dzisiaj, kiedy przyjechał Jacek Sutryk. - dodaje
Gdy na Ostrowie Tumskim pojawia się Pan Robert, to od razu wszyscy zwiedzający, odrywają uwagę od zabytków, które akurat podziwiali, wyciągają aparaty, telefony, kamery i zaczynają fotografować. Gdy Pan Robert przechodzi do kolejnych latarni, to tłum turystów podąża za nim. Niektórzy odwiedzający Ostrów Tumski nawet nie są świadomi momentu, w którym się znaleźli i tym bardziej jest dla nich szokiem zobaczenie latarnika, odpalającego gazowe lampy.
- Miałem niedawno taką sytuację, że nie mogłem wytrzymać ze śmiechu. Biegała za mną taka mała dziewczynka, która mówiła po rosyjsku. Biegała i w końcu podeszła, coś powiedziała, na co jej odpowiedziałem. Jak ona się zdziwiła, że ja potrafię mówić. Krzyczała potem „on mówi. On potrafi mówić.” - mówi Robert Molendo Wrocławski Latarnik
Pan Robert chodzi tą samą trasą, zaczyna zawsze od lamp z tyłu katedry. Do przejścia ma 3,5 km, co zajmuje mu około godziny czasu. Towarzyszy mu Polityka – paląca tyczka. Ponieważ w branży gazowniczej nie ma fachowej nazwy na długi gazowy palnik, to tak go nazwali. Obsługa jej wymaga wprawy, bo jednym ruchem należy przekręcić zawór w latarni i odpalić gaz w siatkach żarowych i nie uszkodzić klosza.
- To praca, że niezależnie od tego czy jest zimno albo pada, trzeba zrobić swoje. W trakcie pandemii to było naprawdę dziwne, chodzić po pustym Ostrowie, wśród zamkniętych restauracji i być samemu. Nikt nie podchodził, nie zagadywał, żeby zrobić zdjęcie. Miałem wrażenie że jestem sam – mówi Robert Molendo, wrocławski latarnik. Wspomnień jest dużo. Kiedyś jeszcze studenci potrafili wchodzić i gasić lampy, zdarzało się że po odpaleniu, rano połowa była zgaszona. Co niekoniecznie było fajne, nieraz przez to naprawiałem zawory, a teraz to studenci już nie gaszą, tylko podchodzą i pytają się o drogę do Kredki i Ołówka. - wspomina
O historii gazowych lamp we Wrocławiu i nie tylko
Pierwsze miejskie oświetlenie gazowe rozbłysło w 1808 roku w Londynie. Pierwsza lampa gazowa na terenach Polski pojawiła się w 1830 roku w Krakowie. Pierwsze oświetlenie gazowe we Wrocławiu rozbłysło w 1843 roku, w restauracji „Złota Gęś” (przy obecnej ulicy Ofiar Oświęcimskich). W latach 60. XX wieku o lampy z ostrowa nikt już nie dbał i sukcesywnie znikały, ale już w latach 80. XX wróciły na Ostrów Tumski i kontynuują historie, dodając swoim światłem temu miejscu magii.
Zobacz w galerii jak wygląda praca wrocławskiego latarnika na Ostrowie Tumskim
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?